Twoja samoocena – ile jest warta?

W rozwoju osobistym często mówi się o tym, że trzeba “wierzyć w siebie” i pracować nad zwiększaniem swojej samooceny. Ma ona rzekomo być kluczem do sukcesu we wszystkim, na czym nam zależy.

Nie wzięło się to znikąd. Mówi się, że istnieje silny związek między osiągnięciami w różnych obszarach a samooceną.

Co jednak pokazały badania?

Przekonaj się, oglądając tę prezentację.

Znalazłeś w tym wartość?

Podziel się i pomóż innym także znaleźć ten materiał:

Zobacz również:
Komentarze (14):
  1. Joanna pisze:

    Tak jak ze wszystkim, potrzebna jest rozwaga i rozeznanie co warto w sobie koltywowac, docenic, a co poprawic, udoskonalic czy porzucic (np. nalogi) Mysle, ze wysoka smoocena pomaga w zyciu, pod warunkiem, ze nie jest to “rozdmuchane ego” czy chory narcyzm. Zreszta sam o tym mowiles w swej ciekawej prezentacji.

  2. Ppp pisze:

    To, co we mnie najpiękniejsze, jest niewidoczne z zewnątrz.
    Fizycznie nie jestem, atrakcyjny, ale myślę o sobie dobrze z innych dziedzinach.
    Wysoka samoocena ma znaczenie głównie DEFENSYWNE – chroni przed spadkami wydajności z powodu doła, ale nie powoduje jej wzrostu. Zatem jej podnoszenie ma sens w celu ustabilizowania swojej sytuacji – przy czym jej stan podnosimy innymi metodami.
    Pozdrawiam.

  3. andrzej pisze:

    Program fajny, ale…
    tu cytat: „co jest nie tak w naszych życiach”
    Życiach?
    Jak to brzmi? Kojarzy się jeszcze gorzej.
    Taki fajny program, a językowo marnie.
    Trzeba to zmienić z: „naszych życiach”
    na: „w naszym życiu”

  4. andrzej pisze:

    Na miłość Boską!
    Czy ten program jest po polsku?
    Zwrot: vice versa
    wymawia się nie jako „Wajs wersa” (jak Pan to czyni), ale jako „ wice wersa”.
    Zob.:
    „vice versa [wym. wice wersa] «na odwrót, i odwrotnie»: Kiedy czytam, ty chcesz rozmawiać i v. v.”
    cytat za: hasło: „vice versa [w:] E. Sobol, L. Wiśniakowska, L. Drabik, A. Kubiak – Sokół: Słownik języka polskiego, Warszawa 2006.

  5. Aga pisze:

    Czy podwyższenie samooceny ma sens? Myślę że jest bez sensu. Ważne co sobą reprezentujemy dla innych. Mogę o sobie myśleć coraz lepiej, ćwiczyć, zmagać się z przeszłością do starości by „zaleczyć destrukcyjne rany” czy też podbudować się swoimi zaletami, tam nie ma umiaru, człowiek to studnia bez dna potrzeb. Myślę (nie mam badań na ten temat, raczej intuicję) że robiłabym tak aż wpadnę w samozachwyt i.. Stanie się to w końcu moim celem zamiast „skutkiem ubocznym” życia. Myślę że wielu ludzi podobnie, bo kto jest ze wszystkiego w życiu zadowolony? Kto nue ma jakichkolwiek problemów które uderzałyby w najmniejszym choć stopniu w samoocenę? Ręka do góry :=)

  6. Agata pisze:

    Interesuje mnie podpunkt „Konfrontacja z niepożądanymi zachowaniami”. Macie jakieś videło w tym temacie 😉 Fajna prezentacja, pozdrawiam

  7. Alicja pisze:

    Odnoszę wrażenie, że niska samoocena jest czynnikiem blokującym – kto siebie ceni nisko, sam storpeduje swoje plany i swój wysiłek. A jeśli coś osiągnie, przypisze to szczęściu, okolicznoścciom, innym ludziom…
    Wysoka samoocena jest jak dobrej jakości narzędzie. Nieważne, że mam wiertarkę; ważne, co mogę nią wywiercić. Im lepsza jakościowo wiertarka, tym łatwiej pracować, ale to nie ona jest celem. Tak to widzę.

  8. Arek pisze:

    Jeżeli przyjąć wyniki tych badań naukowych za prawdziwe, to ja i moje otoczenie wyłamujemy się lub jesteśmy na początku lub końcu krzywej Gaussa populacji ludzkiej powstałej w wyniku badań.
    W pełni potwierdzam punkt widzenia Alicji. Wysoka samoocena w danej dziedzinie jest POTĘŻNYM motorem napędowym. Piszę to na podstawie mojego doświadczenia i doświadczeń płynących z obserwacji ludzi, na których miałem wpływ.
    Wyobraźcie sobie dwa typy sportowców jednakowo przygotowanych do zawodów: pierwszy jest pewny siebie, wie, że jest znakomicie wytrenowany, gotów podjąć walkę z dużo lepszymi od niego przeciwnikami; drugi dostawał ciągle rugi od trenera, nie jest pewny, boi się bezpośredniej walki, boi się porażki, ma niską samoocenę. Wszyscy są jednakowo wytrenowani i teoretycznie, pod względem przygotowania motorycznego, są na dokładnie tym samym poziomie. Kto wygra walkę? Dotyczy to zarówno walki wręcz, na dystans, jak i w sportach bezkontaktowych jak biegi, skoki, rzuty, dźwiganie, operowanie urządzeniem. Praktyka wykazuje, że zawodnik z wyższą samooceną zajmie lepsze miejsce, a nawet pokona dużo mocniejszego przeciwnika z niższą samooceną. Właśnie po to na treningach wzmacnia się samoocenę zawodnika. Na starcie wysoka samoocena ma mu pomóc wygrać.
    Przykład od strony intelektualnej. Przygotowujemy duży projekt, np. semestralny. Pewny siebie student wykona go szybciej, pokona szybciej trudności, dorzuci coś od siebie poszerzając go. Student zakompleksiony będzie miał dużo wątpliwości, na których zejdzie mu dużo czasu, z problemami sobie nie poradzi lub będzie je dłużej rozwiązywał. Ekstremalnie zerżnie cudzą pracę lub ją kupi.
    Nie prowadziłem badań naukowych w tej dziedzinie i oceniałem samoocenę ludzi z otoczenia porównując ze sobą różne osoby.
    Sam widzę po sobie jak silnie wpływa na wykonanie pracy samoocena w danej dziedzinie.
    Natomiast moje doświadczenia potwierdzają wyniki badań, że obiektywna uroda nie znajduje odbicia w subiektywnym ocenianiu siebie. Za to pewność siebie jak najbardziej koreluje z samooceną (pisze o tym wiele w poradach dla zakompleksionych panienek na różnorodnych portalach w Internecie).
    Nie sięgałem do tych badań amerykańskich uczniów, ale dopiszę, że pewność siebie w języku polskim nie przełoży się na pewność siebie w matematyce. Pewność siebie w matematyce będzie korelowała z pewnością siebie w informatyce i vice versa (nie „wajs wersa”) ze względu na podobieństwo w myśleniu. Jeżeli więc widoczne w życiu korelacje nie wychodzą badaczom, to znaczy, że a priori przyjęli kryteria samooceny nie korelujące z wynikami w szkole.
    Mając większą samoocenę z matematyki niż z historii, więcej się jej uczyłem, poszerzałem wiedzę niezależnie od wymagań szkolnych, za to z historią miałem odwrotnie – poco się uczyć skoro i tak będzie trója? Gdybym błysnął z historii podnosząc swoją samoocenę, to poszłaby za tym dłuższa czy szersza nauka historii, skutkująca lepszymi ocenami, a więc i wyższą samooceną.
    Pompowanie samooceną najgorszych uczniów wg mnie nie jest podnoszeniem samooceny, tylko jeszcze większym dołowaniem tych uczniów, jeśli normalnie myślą.
    Kwestia wydajności pracownika z wysoką samooceną a niską jest widoczna w pracy. Przejrzyjcie otoczenie w swojej pracy a sądzę, że przyznacie mi rację. W miejscach gdzie pracowałem pewniejsze siebie osoby pracowały lepiej i szybciej. Oczywiście nie mierzyłem tego, ale skoro było to dla mnie widoczne, to różnica musiała być znacząca.
    Zgadzam się z tym, że samoocena powinna wynikać z dokonań danej osoby. Dokonania te możemy ocenić dwojako, na zasadzie szklanki wody do połowy wypełnioną wodą – jest w połowie pusta (niska samoocena) albo w połowie pełna (podwyższanie samooceny). Samoocena wynika w dużym stopniu z reakcji otoczenia na działania osoby. Jeśli działania są oceniane pozytywnie, to samoocena rośnie, gdy negatywnie – maleje.
    Nie bardzo rozumiem podwyższanie samooceny bez zmiany poziomu umiejętności w dziedzinie będącej podmiotem samooceny. Jak to zrobić? Czy też – jak to się robi? Powtarzać jak mantrę „jestem dobry, jestem dobry, mam wysoką samoocenę, mam wysoką samoocenę”?
    W tym miejscu swojego wywodu poproszę autora prezentacji o wyjaśnienie, jak skupianie się na podniesieniu samooceny ma zaniżać efekty pracy? Przepraszam, ale dla mnie to pustosłowie. Ja akurat miałem odwrotnie – by podnieść samoocenę w pewnej dziedzinie poświęcałem jej więcej czasu, rozwijałem się, generowałem błędy i problemy, które sam rozwiązywałem i poprawiałem. Efekty były znakomite – zarówno pod względem produktu pracy, jak i samooceny.
    Na koniec poproszę autora o podanie kilku sposobów na „podnoszenie samooceny samej w sobie”. Przetestuję je na sobie i wówczas odpowiem na końcowe pytania prezentacji.
    Pozdrawiam

  9. Ania pisze:

    Dzięki za tę prezentację! Myślę, że bez odpowiednio wysokiej samooceny trudno jest prawdziwie rozwinąć skrzydła. Nie wydaje mi się też, że pewność siebie jest wynikiem naszych sukcesów, bo często osoby utalentowane i tak nie wierzą w swoje zdolności. Na pewno warto starać się polubić samego siebie i dostrzec swoją wartość bez względu na to, czy mamy na swoim koncie jakieś znaczące osiągnięcia, czy nie. No i oczywiście uważać, żeby nie popaść w samozachwyt, bo wtedy możemy przestać zauważać swoje wady i zatrzymać się na drodze do stawania się coraz lepszymi ludźmi.

  10. Darek pisze:

    Samoocena, to coś co niewątpliwie wielu z nas robi sobie (i innym), jeśli nie wszyscy, ale jest chyba w swojej istocie pozbawiona głębszego, obiektywnego sensu i znaczenia.
    Może ważniejsza jest wolność, trzeźwość i niezależność w widzeniu rzeczywistości taką jaka jest…

  11. Marcin_Tomasz pisze:

    Już chyba z dwie dekady temu zauważyłem, że optymizm i wysoka samoocena, jako dźwignia do osiągania sukcesów jest wielce przereklamowana. Dlaczego doszedłem do takich wniosków? Dlatego, że swego czasu zaczytywałem się w biografiach sławnych ludzi, przede wszystkim z branży artystycznej i filmowej. Nie mogłem w tamtym okresie pogodzić czytanych przeze mnie biografii i autobiografii z tym, co ówcześnie próbowały społeczeństwu wbijać do głowy (i niestety wbiły) poradniki rodem z naukowego new age. Większość aktorów, aktorek, pisarzy była wręcz chorobliwie nieśmiała i niepewna siebie. Z ponad setki przeczytanych biografii i autobiografii kojarzę tylko dwie osoby (tak na pewno) o których mógłbym z pełnym przekonaniem powiedzieć, że były optymistami. To młodziutki Leonardo DiCaprio oraz Telly Savalas. Trzecim, może nie tyle, co optymistą ale po prostu NIE pesymistą był Steven Spielberg.
    A więc dlaczego te osoby osiągnęły sukces? Mój wniosek jest taki. Po prostu kochały robić, to co robiły, co motywowało je do powtarzania prób mimo lęku, strachu i porażek. W wielu aspektach życia ponieśli porażki ale w ukochanych dziedzinach totalny sukces.

  12. Wiesław pisze:

    Nie zgadzam się z wnioskami (brak wpływu dobrej samooceny na sukces). Lepsza samoocena to lepsze samopoczucie, a więc lepsza chęć do pracy, do działania. A co mówią badania naukowe na temat dobrego samopoczucia i jego wpływu na osiąganie celów/ sukcesów itd. ?
    Może sugestie Marcina ; robić to co się kocha – reszta przyjdzie sama jest O.K. tylko czy Mr. „Rozwojowiec” sprawdził to już naukowo?

  13. WMS pisze:

    dużo słów … które nic nie mówią = więc strata czasu poparta naukową wiedzą ?
    pewność siebie i samoocena to wewnętrzne przekonanie, a nie zdanie innych
    zdanie innych jest ważne gdy szukamy oceny u innych ( więc nie mamy pewności siebie) … bo autorytet jest po stronie ………………

  14. And pisze:

    Od strony formalnej- wykład nieczytelny. Zbyt szybka i szypiaszcza mowa redukuje znacząco prawidłowe przekazywanie treści. A „wajs versa” dopełnia słabość przygotowania prelegenta. To takie wystąpienie trochę „na siłę” , chyba żeby zaistnieć w przestrzeni „Rozwojowca”…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *