Jak poradzić sobie z przykrymi wspomnieniami – badanie

Prawie każdego w pewnym momencie życia spotyka przykre wydarzenie, które ciągle powraca w myślach i nie daje spokoju.

Naukowcom udało się jednak odkryć skuteczny sposób na poradzenie sobie z tą dolegliwością.

Zapraszam do prezentacji. 🙂

Znalazłeś w tym wartość?

Podziel się i pomóż innym także znaleźć ten materiał:

Zobacz również:
Komentarze (65):
  1. G.W. pisze:

    Dobre. Ta informacja bardzo się przyda nie tylko mi. Jest ktoś komu to pokażę. Podobam mi się ta idea ,,szerzmy dobro i wspólnie pomagajmy ludziom”. Dziękuje i pozdrawiam.

    • Damian Redmer pisze:

      O ja – to się nazywa szybka odpowiedź – jeszcze nawet nie zdążyłem puścić maila z informacją o nowej prezentacji 😉
      Cieszę się, że prezentacja i idea Ci się podobają 🙂
      Pozdrawiam!

  2. Maria pisze:

    Tak ! W zupełności się zgadzam, od lat stosuję tę metodę jak również polecam ją osobom współuzależnionym z którymi pracuję. To narzędzie do pracy nad sobą nazywamy Dziennikiem Uczuć. Cieszę się że potwierdzasz tę metodę gdyż jest tak jak mówisz: prosta i skuteczna. Pozdrawiam – Maria.

  3. Petrus pisze:

    Gratuluję. Kolejna świetna prezentacja:) I co najważniejsze skuteczna w działaniu.
    Od stu dni właśnie prowadzę taki dziennik. Miałem naprawdę poważne problemy z emocjonalnym życiem, do tego dochodziła niska samoocena. Życie było traumą. I co się zmieniło? Wszystko. Wzrosła moja pewność siebie, zacząłem lepiej się czuć każdego dnia. To tak jakby na kartkach papieru zostawiało się wszystkie złe emocje i myśli. W ten sposób one się nie kumulują i łatwiej sobie radzić ze wszystkimi problemami. Po za tym, zauważyłem, że stałem się bardziej kreatywny i łatwiej znajduję rozwiązania z trudnych sytuacji co jeszcze bardziej podbudowuje samoocenę. A karmiąc się złymi emocjami, często nie mamy czasu na to co dobre. Teraz mam dużo więcej czasu na pozytywne działanie. Dlaczego tak to działa to nie wiem, ale w moim przypadku zrobiło to ogromną różnice.
    Pozdrawiam i polecam tę metodę, bo po prostu działa.

    • Damian Redmer pisze:

      Łał! Bardzo się cieszę, że zrobiła ona u Ciebie TAKĄ zmianę 🙂
      Super!

      • Anna pisze:

        Myślałam że zasnę, czy ta prezentacja jest dla osób co składają litry i tyle czasu zajmuje im czytanie

  4. Zuzanna pisze:

    Tez mam ostatnio problemy za swoimi negatywnymi uczuciami. Wyprobuje. Mam tylko pytanie; czy ma to jakies znaczenie czy piszemy na komputerze czy trzeba pisac „na piechote”.
    pozdrawiam

    • Petrus pisze:

      Ja proponuję na „piechotę”. Przynajmniej dla mnie to jest lepsze i nawet pismo mi się poprawiło. Fajnie też założyć sobie taki specjalny zeszyt. Myślę, że to też ma znaczenie. Mi przynajmniej to odpowiada, ale radzę samemu wypróbować i wtedy podjąć decyzję. Najważniejsze to zacząć:)

    • Damian Redmer pisze:

      Wierzę, że i pisanie na komputerze i pisanie ręcznie ma tutaj właściwości terapeutyczne, ale z drugiej strony znalazłem wiele badań, które jasno pokazywały, że pisanie „na piechotę” (ręczne) ma jakieś tajemnicze właściwości, które potęgują działanie tego co piszemy. Wybierałbym więc pisanie „na piechotę” 😉

  5. Jolanta pisze:

    Polecam tę metodę sama już kiedyś tak myślałam żeby pisać w notesie nawet kupiłam go.
    Ale zawsze coś innego wleci i nie ma czasu na pisanie ,a chodzę i biję się z myślami.No to od dziś biorę się za pisanie co dzień.
    Pozdrawiam

  6. Ilona pisze:

    Te informację otrzymałam kiedyś od Kasi Szafranowskiej(Szafrańskiej?-„ta , od szybkiego czytania i medtod szykiej nauki).Tyle tylko,że Kasia pisała,że uczucia na papier należy przelewać przez 10 minut.No i jestem „w kropce”…czy 2 minuty, które sugerujesz, to trochę nie mało?pozdrawiam

    • Damian Redmer pisze:

      Tak, znamy się z Kasią 😉
      Proponuję, żebyś przez miesiąc przelewała uczucia na papier tylko przez 2 minuty. To proste i 2 minuty to nic wielkiego. Łatwo więc w ten sposób wyrobić w sobie nawyk, a możliwe że tyle w zupełności wystarczy. Jednak gdybyś stwierdziła, że to za mało, to gdy już będziesz miała w sobie nawyk codziennego pisania będzie dużo łatwiej wydłużyć ten czas do 10 min. niż gdybyś od razu od nich zaczynała.
      Pozdrawiam 🙂

      • Ilona pisze:

        dzięki!Najgorsze jest to,że nie mogę się zebrać do codziennego pisania przez 2 minuty,to tak króciutko,ze odkładam na później…i następny dzionek mnie wita.no cóż, wstyd mi po prostu-tyle,ze to nie wystarczy i niczego nie zmieni.Serdeczności!
        ….ja się muszę zmienić! i już!

      • Filip pisze:

        Super!
        To dziala! Sorki, ale pisze z niemieckiej klawiatury, jestem na praktykach. Jako ze po wakacjach zaczne semestr 7, to mam jedno przezycie.
        Wszystko zaczelo sie od fakultetu po angielsku na 4 semestrze. Jako jedyny go nie zdalem, wiec wybralem sie do prowadzacego wyklady z hydro na 3 semestrze (okazuje sie, iz ten fakultet to ON nadzorowal mimo obecnosci przybyszow ze stanu Nevada xD). Wtedy on powedzial mi cos w stylu, ze czasu cofnac sie nie da, ze zostaje z niezdanym egzaminem.
        Teraz tez mam podobna sytuacje na speccie OREW (Woda) z przedmiotem Ochrona Zasobow Wodnych. Prowadzacy tak nas porozdzielal miedzy zespoly dwuosobowe, ze sami pracowali tylko jedna studentka i ja. I tak mnie uwalil z uzywanego na zajeciach GIS-a (Geographic Information System), ze glowa mala!!! Teraz jestem bliski zaliczenia powtorki z rozrywki z tym fakultetem po angielsku. I jak tu zyc bez poczucia frustracji ;\ : (
        Filip

  7. To prawda, że takich rzeczy jak i wielu innych powinni uczyć w szkole.
    ps. jakby ktoś chciał zobaczyć przyśpieszoną wersje tego nagrania to jest tutaj: http://www.youtube.com/watch?v=dymhejkeCb4

  8. Marcin pisze:

    Naprawdę bardzo fajna informacja! Moja znajoma, której umarł chłopak, podświadomie zastosowała wobec siebie tą „terapię”. Założyła konto na twitterze, gdzie codziennie opisywała swoje uczucia. Minęło trochę czasu i już jest jej lepiej.

  9. Ania pisze:

    Tak, to mi się podoba.
    Bardzo.
    I z pewnością działa.
    Resztę dopiszę potem.
    Albo teraz, choć się spieszę:
    warto też przeczytać i „przerobić” „Radykalne wybaczanie” autora nie pamiętam.
    Napiszę ewentualnie potem.

  10. dawedante pisze:

    Witaj Damianie!
    Małe pytanie. Na początku mówisz o tym, że prezentacje są oparte na badaniach naukowych. Skąd je bierzesz? Czy masz potwierdzenie na ich 100% prawdziwość?
    Dzisiaj kłamstwa jest strasznie dużo na świecie, dlatego jestem taki sceptyczny 🙂
    Co do samej metody, znałem ją wcześniej w troszkę innej formie. Po traumatycznym przeżyciu również zapisujemy swoje emocje na kartce, w formie listu. Następnie nie czytamy tego listu i wyrzucamy go do rozpalonego kominka, patrząc jak kartka płonie i powoli znika wraz z wszystkimi emocjami zostawionymi na papierze.
    pozdrawiam

    • Źródło jest podane w prezentacji.. a skąd bierze… też jestem ciekaw 😉 Pewnie z Google… przynajmniej ja czasem tak robię. Jednak prawda jest, że ciężko zweryfikować źródła i wyniki badań. Warto więc jak najwięcej rzeczy sprawdzać osobiście i dzielić się doświadczeniami.

    • Damian Redmer pisze:

      Witaj
      Zawsze jak wspominam, że coś jest naukowo potwierdzone, to gdzieś w prezentacji cytuję źródło badania. Odpowiadając od razu na pytanie Szybkiego Billa – tak, to prawda, że google czasem pokaże coś fajnego, ale niestety 95% artykułów pisze tylko, że coś jest potwierdzone naukowo, a nie podaje źródła, a ono jest dla nie kluczowe, żebym uznał coś za prawdę. Jeśli nie uda mi się w żaden dotrzeć do źródła badania, uznaję, że mogło zostać wymyślone (znam kilka takich przypadków).
      Dlatego szukając takich informacji najczęściej po prostu szperam po portalach typu sciencedaily.com. Jeśli gdzieś nie ma podanego źródła, to najczęściej wymieniony jest chociaż sam autor badania i wtedy go googluję i szukam dokumentacji do tego konkretnego badania.

  11. G.W. pisze:

    Jak większość tu obecnych osobiście ręczę za tę metodę. Dawno temu mi pomogła w zmaganiach z nerwicą natręctw. Jeśli ktoś miałby podobny problem z nerwicą natręctw to może spróbować. Może komuś się przyda ta informacja. To działa. Pozdrawiam.

  12. Dominika pisze:

    To na prawdę działa! Nie miałam pojęcia, że opisując swoje uczucia przez ostatnie tygodnie tak bardzo sobie tym pomagam, ale rzeczywiście się tak dzieje.
    Dziękuję, że pomógł mi Pan utwierdzić się w tym przekonaniu!
    Pozdrawiam 🙂

  13. Adam Kopeć pisze:

    Już słyszałem gdzieś coś podobnego. Tylko to się wiązało ze spaleniem kartki na koniec i zapomnienie tego co na niej było.
    Takie ekstremalne wymazywanie.

  14. Mateusz pisze:

    Kiedyś podobną rzecz przeczytałem u Johna Greya (od kobiety z marsa…) ale akurat w książce ,,Marsjanie i Wenusjanki rozpoczynają życie od nowa” Pomocna metoda. Tam jest to zrobione w formie listu do osoby, która (według nas) jest winna takich, a nie innych naszych uczuć.

  15. Olka pisze:

    O metodzie slyszalam, ale ze aktywnie prokrastynuje to nic z tym nie robie, a od 6 dni (w piatek bedzie 7) chodze jak zbity pies, do tego stopnia, ze przestaje rozmawiac z ludzmi, bo mnie irytuja.
    Nie masz jakiejs sprytnej metody na wylaczenie mozgu? ;P Przydaloby mi sie, bo wykoncze sie w ten sposob.
    Pozdrawiam,
    Olka

    • Damian Redmer pisze:

      Proszę mimo wszystko spróbuj – tylko 2 minuty dziennie. Najlepiej nastaw sobie minutnik na 2 minuty, żebyś wiedziała kiedy jest koniec czasu i zabieraj się za to jak najwcześniej w ciągu dnia. Nawet przy aktywnym prokrastynowaniu 2 minuty to nic wielkiego 😉
      Wierzę, że Ci się uda 🙂

      • Olka pisze:

        Dzisiaj sobie zafundowalam, kartke probowalam spalic, ale z w pracy w czesci dla staffu mamy czujniki na dym, to balam sie, ze bede miec problem 🙂
        Uwazam, ze pisac nalezy tyle ile trzeba- czasem trzeba 10 minut, czasem 2… ja napisalam 3/4 kartki A4 i metoda: wyzalac sie, nagadac… a potem jak chcialabym, zeby bylo… taka afirmacja troche.
        A zaraz sle do Ciebie maila, bo potrzebuje rady 🙂
        pozdrawiam

      • Damian Redmer pisze:

        Mail otrzymany i odpowiedziany 😉

  16. Adriana pisze:

    Pisanie ekspresywne jest stosowane w terapii i pomaga w uczeniu się kontrolowania myśli,Jeśli przeżycie jest bardzo stresujące i budzi dużo niepokojących myśli to warto także rozpisać sytuację , starając się spoglądać obok i doradzić sobie samemu jak dobry przyjaciel.Nawiązując do wcześniejszych wpisów, właśnie ta metoda pomaga pozbyć się przygnębiającego nastawienia, które bierze się z myśli, które rodzą takie a nie inne emocje…Dodatkowo wizualizacje pomagają w oczyszczeniu ze stresu i obciążenia. Polecam wizualizację „Wodospad” Adama Bytofa, stosowana jest nawet pomocniczo w terapiach nowotworowych.Temat szeroki…

  17. Paweł pisze:

    Bardzo interesujący sposób . Z wielką chęcią przetestuję go na własnym życiu ;D Mam trochę znajomych, którzy zadręczają się rzeczami z darzonymi w czasie przeszłym z przyjemnością podzielę się z nimi tą informacją .

  18. Monika pisze:

    Piszcie na kartkach, w zeszytach itd, ale później dobrze jest te przelane na papier złe emocje „puścić z dymem” w ogniu. Znam przypadek osoby która bardzo twardo stąpała po ziemi, ale po przypadkowym przeczytaniu podobnej kartki zaczęła mieć długą i bardzo silną depresję, problemy itd. Dopóki sama takiej nie napisała… „Zostawiła” tam wszystko co złe i … przeszło.

  19. piotr pisze:

    Ludzie ja wiem że to naprawdę działa . Chodzę do psychologa ale problemy które tam poruszam nadal istnieją a te które pisałem w moim dzienniku zniknęły . Używałem tej metody jedynie by zobaczyć elementy problemu w innym świetle a w efekcie zmienić nastawienie do problemu , teraz wiem że nie tylko oto chodziło .

  20. Moni pisze:

    WOW ! Jestem pod wielkim wrażeniem. Robię to od około roku, 2-3 razy w tyg., sama poprostu czułam, że mi to pomaga, a teraz czytam, że to jest naukowa metoda. Bardzo dziękuje za to uświadomienie 🙂 I oczywiście-pomaga ! Ale mam zamiar tak jak powiedziałeś-robić to codziennie. I mam nadzieję, że będa jeszcze większe efekty 🙂

  21. Teresa pisze:

    nie próbowałam tej metody, dzięki- spróbuję, choć swoją drogą tak zwane problemy traktuję jak lekcję, wyciągam wnioski starając się dystansować i nie brać do siebie. Swego czasu bardzo pomogła mi zrozumieć pewne mechanizmy tkwiące we mnie lektura A.de Mello Przeznaczenie. Polecam,dziękuję za prezentację

  22. Katia pisze:

    To jak to jest w końcu z tym zapisywaniem – gdzieś wcześniej mówiłeś o tym, by zapisywać miłe i radosne rzeczy, które nas spotkały w ciągu dnia. A teraz, że należy pisać o przykrych wspomnieniach. To co w końcu pomaga? A może zwyczajnie połączyć te dwie rzeczy i pisać o wszystkim, jak w „normalnym” pamiętniku?

    • Olka pisze:

      Katia, udowodniono naukowo, ze zapisywanie pozytywnych rzeczy trwale podnosi poziom szczescia (Sofija Lubomirsky czy jakos tak, o tym pisala).
      Ja robie tak: wyzalam sie, a potem pisze afirmacje… Chec poprawy i jak to sobie wyobrazam 🙂
      Co do dobrych rzeczy to prowadzilabym osobna liste, dlatego, ze ja osobiscie pale to co zle, nawet jesli ma to afirmacje tam… po prostu koncze czyms dobrym, zeby nie przyciagac zlego 🙂

    • Damian Redmer pisze:

      Szczerze mówiąc znalazłem badania, które mówią o pozytywnym wpływie zapisywania miłych rzeczy i teraz przedstawiłem tę metodę odnośnie „wyżalania się na papierze”. Obie mają potwierdzoną naukowo skuteczność, gdy się je stosuje osobno. Jednak wydaje mi się, że ich połączenie w zwykły dziennik, może trochę osłabić efekty i jednej i drugiej metody. Nie wiem – nie widziałem jakichś badań na ten temat, ale tak mi się wydaje. Piszę co znalazłem 😉

      • Katia pisze:

        Dzięki za odpowiedzi – miałam wątpliwości, bo przez jakiś czas (dość krótko, ale jednak) prowadziłam coś w stylu dziennika i, szczerze mówiąc, nie zauważyłam wielkich efektów. Może faktycznie nie należy łączyć obu metod. No cóż, czas wypróbować je osobno.
        P.S. Damianie, nigdy nie wątpiłam w rzetelność i dokładność Twoich poszukiwań 🙂

  23. madzik pisze:

    No to czas na test !:)

  24. pablo pisze:

    witam!ja takze spotkalem sie z metoda zapisywania zlych i dobrych doswiadczen z przezytego dnia.zasada jest taka:dzielisz zeszyt na dwie czesci,w pierwszej polowie zeszytu zapisujesz wszystkie pozytywne wydarzena z dnia , na koncu tzn.w drugiej polowie wydarzenia negatywne, ktore ci sie przytrafily.starasz sie kazdego ranka wracac tylko do tych dobrych-do tej czesci zeszytu.sam na sobie nie sprawdzalem,jednak od trzech dni pracuje nad 'Twym przepisem’ Damianie-moze to i nie duzo,jednak jestem pozytywnie zaskoczony efektami/co dalej zobaczymy,Dzieki P.S. plusem Twej metody jest to ze po przelaniu na papier w skrajnych przypadach mozna taka kartke natychmist utylizowac.Pozdrawiam

  25. Gustaw pisze:

    Podzielenie się, wygadanie, nie jest przeżyciem doświadczenia/emocji.
    Skuteczną metodą jest przeżycie tych emocji, doświadczenia do końca.
    Gdy PRZEŻYWASZ do końca swoje emocje to te emocje znikają po prostu umierają.
    Metodę, którą przedstawiasz jest właśnie przeżyciem swoich emocji do końca.

  26. Maguś pisze:

    no dobra zobaczymy 🙂

  27. Gosia pisze:

    Kiedyś stosowałam tą metodę, miałam notesik w którym zapisywałam swoje negatywne emocje i doświadczenia dopóki mój kuzyn nie znalazł tego notesu i go nie przeczytał. wtedy nie pomyślałam o tym żeby to spalić po prostu. Myślę że za jakiś czas wrócę do tej metody.Teraz już będę wiedziała żeby usunąć to co złe.
    A i chciałam się poradzić czy zniszczenie bądź usunięcie rzeczy np z czasów gimnazjum, a jeszcze mam ich trochę też pomoże się z tymi negatywnymi emocjami uporać
    pozdrawiam

    • Damian Redmer pisze:

      Chciałbym móc odpowiedzieć na Twoje pytanie, ale po prostu nie wiem, czy niszczenie/usuwanie rzeczy pomaga. Nie mam pojęcia. Być może ktoś z czytelników z czasem Ci tutaj odpowie na to pytanie.

  28. pablo pisze:

    gosia po co Tobie gromadzic negatywne wspomnienia?usuwajac negatywne nie lepiej robic miejsca na nowe-pozytywne i o takich pamietac?

  29. Doty pisze:

    Witam…
    Czy przeszlam traume ,nie wiem byc moze ! Niesadzilam ze wytrzymam rok, tylko ze w ostatnia sobote juz wybuchlam i wylalam to co we mnie siedzialo. Najpierw znajomym na portalu a nastepnie w rozmowie najserdeczniejszej przyjaciolce. Czy pomoglo? Troszeczke ulzylo ,ale napewno skorzystam z pisania ekspersywnego.
    pozdrawiam

  30. Agnieszka pisze:

    Choć tak banalnie proste to bardzo skuteczne, ale sama na ten pomysł nie wpadłabym. Już wypróbowałam, polecam.

  31. Konrad pisze:

    Witam, dzisiaj dostałem się na tą stronę i muszę powiedzieć że bardzo zainteresował mnie ten sposób radzenia sobie z problemami i zamierzam go zacząć stosować aby zobaczyć czy faktycznie działa.
    Tylko nie bardzo wiem w jaki sposób mam opisywać moje emocje, czy robić to intuicyjnie czy w jakiś konkretny sposób. I czy ważne jest aby opis z każdego dnia odnosił się do konkretnego okresu w moim życiu który mnie dogania, a niemile go wspominam?

    • Damian Redmer pisze:

      Witaj.
      Rób to intuicyjnie, bez żadnych konkretnych zasad. Po prostu przelej (najlepiej na papier) swoje uczucia związane z jakimś negatywnym wspomnieniem. Wszystko co czujesz. Opis powinien się odnosić może nie tyle co do kresu, a do konkretnego zdarzenia, chociaż wydaje mi się, że jak będziesz opisywał uczucia związane z całym okresem w czasie, to też pomoże.

  32. asia pisze:

    Czy w pisaniu ekspresywnym chodzi o to, aby skupić się na jednym, męczącym nas wydarzeniu (czyli de facto, na codziennym wałkowaniu jednej sprawy i pisaniu w kółko tego samego), czy raczej o ogólne przelewanie na papier swoich negatywnych emocji, doświadczonych w ciągu dnia (czyli tzw. pamiętnik, ale skoncentrowany na negatywnych przeżyciach)?
    Dlaczego istnieje ograniczenie czasowe (kilka minut)? Czy jeśli napiszę to, co czuję w 30 sekund, to mam się zmuszać i na siłę coś wymyślać?
    W jakiej formie należy pisać? Pierwszej, trzeciej? W jakim czasie? 😉
    Z góry dziękuję za odpowiedź i w ogóle dziękuję za wszystkie ciekawe prezentacje (najbardziej podobał mi się opis doświadczenia ze szklankami z ryżem) – czekam na więcej 🙂

    • Damian Redmer pisze:

      W tym eksperymencie uczestnicy skupiali się na jednym konkretnym wydarzeniu i przelewali na papier negatywne emocje z nim związane. Dlaczego 2 minuty? Bo w 30 sekund nie zdążysz opisać tego co czujesz, nie zdążysz opisać tego jak negatywne wydarzenie wpłynęło na Twoje dzisiejsze życie itp. Prawdopodobnie nie zdążysz też w 2 minuty, więc jeśli będziesz chciała to zawsze możesz wydłużyć ten czas. Nie ma tutaj problemu.
      Jednak dużo łatwiej jest zacząć stosować tę metodę gdy ma się wizję, że już po 2 minutach można skończyć.
      Odnośnie formy – logiczna wydaje się pierwsza osoba l.p. W końcu opisujesz jak się czujesz ;). Czas – zależy czy piszesz o tym co czułaś w tamtym momencie (przeszłość) czy teraz (teraźniejszość). Jednak większy nacisk kładłbym na teraźniejszość.

  33. Piotr pisze:

    Witam
    Szukam 4 osób na klucze szczęscia podaje nr gg do kontaktu 8830280. Jeżeli jest ktoś zainteresowany proszę o kontakt.
    Pozdrawiam

  34. Asia pisze:

    Hej świetne nagranie, myślę, że to pomaga, po samym napisaniu maila do Ciebie już mi lepiej, spróbuję to stosować. Czyli za każdym razem jak sobie przypomnę jaką przykrą sytuację to mam opisać wszystko co czuję w danym momencie wspominając to zdarzenie?? Czy codziennie pisać po prostu co czuje i co mnie martwi w formie dziennika?? bo może się zdarzyć, że czasem nic mnie nie będzie martwić, czasem może jedna rzecz martwić mnie przez jakiś czas a czasem codziennie co innego, czyli w danym momencie pisać to co czuję, dobrze rozumiem? bez względu na to co mnie martwi czy codziennie to samo czy co innego??

    • Damian Redmer pisze:

      Badanie dotyczyło tej pierwszej opcji, czyli pisania codziennie co czujesz teraz wspominając tę przykrą sytuację. Jednak jak będziesz codziennie po prostu przelewała swoje trapiące myśli i uczucia na papier, nie zważając czy dotyczą one tamtego wydarzenia, czy czegoś innego, to również powinno mieć bardzo pozytywny efekt.

  35. N. pisze:

    Co jakiś czas przewijają się w świecie informacje o tej metodzie (i różnych jej wariantach). Ja niezależnie zaczęłam ją stosować jakieś 5 lub 6 lat temu. Wiem, że wielu osobom pomaga, w moim przypadku natomiast jest to loteria. Jedno jest pewne: nigdy nie miała trwałego działania (nie pomogła na dłużej niż parę miesięcy), czasem wręcz pogarsza sytuację i sprawia, że myśli są jeszcze bardziej natarczywe, a po codziennym odświeżaniu i zapisywaniu emocji, pamięć o drobnych (choć wcale nie mało znaczących) epizodach rozciąga się na całe długie lata. Skutek odwrotny od zamierzonego.
    Dlaczego nie zrezygnowałam po pierwszej próbie? Czasem po prostu samemu można się zadziwić, co siedzi w tych myślach, gdy pozwoli im się dryfować. To fascynujące. Niekoniecznie skuteczne, ale właśnie fascynujące.
    Pozdrawiam

  36. Anita pisze:

    To niesamowite! Jestem młoda, ale przydarzyło mi się w życiu kilka smutnych rzeczy. Pewnego razu chwyciłam za jakiś zeszyt, wzięłam ołówek do ręki i po prostu zaczęłam pisać. Zupełnie jakby podświadomość przelewała na papier to, co mi leży na sumieniu. Czasami wracam do tych notatek i wiem, co z sobą zrobić, żeby moje życie wyglądało lepiej. A to dlatego, że są to w większości notatki w formie porad. Niesamowite, że coś, co robiłam TAK O! miało wielkie znaczenie w polepszeniu się mojego nastroju. Dziękuję. Będę pisać coraz więcej, zwłaszcza, że zaczęłam pisać opowiadania, które stały się moją pasją.
    Pozdrawiam!

  37. Aga pisze:

    Super przekaz informacji, i to bardzo lubię w Twoich prezentacjach, że szybko i rzeczowo a jeśli będę chciała zgłębić wiadomości na ten temat sięgnę do źródeł.
    A do dzisiejszej prezentacji, to muszę to spróbować, bo mam zdarzenia, do którego wracam i chętnie wyciszę się – zobaczymy
    To do dzieła..
    Pozdrawiam Ciebie Damianie i wszystkich, tutaj wpisujących:)

  38. Kasia pisze:

    Dobrze, że jest taka strona i że komuś chce się robić takie rzeczy.
    Mój sposób na takie rzeczy: po prostu myślę sb, że za parę lat lub tygodni(zależy od sytuacji) wszystko wróci do normy i już nawet nie będę pamiętać, że coś takiego miało miejsce, a już na pewno nie będą pamiętać ludzie dookoła mnie. Hmm.. Trochę dziwny i naiwny sposób, ale tylko taka myśl poprawia mój nastrój, co nie znaczy, że nie spróbuję metody z prezentacji;)

  39. Aneta pisze:

    Chętnie wypróbuję tą metodę, ponieważ nie mogę poradzić sobie z dość przykrą sytuacją i to parę lat więc jeśli ta metoda podziała podzielę się z nią ze wszystkimi znajomymi 🙂

  40. Ola pisze:

    U mnie wspomniana metoda przyniosła odwrotny efekt…
    Dawno temu chorowałam na depresję, nie byłam zadowolona z życia, i tak dalej i tak dalej. Prowadziłam dziennik już od dawna, od podstawówki.
    W czasie choroby także pisałam, głównie o tym jak jest źle, beznadziejnie, jak to wszystko nie ma sensu.
    Efektem wcale nie była poprawa mojego stanu. Wręcz przeciwnie – pisząc namiętnie o moich problemach, negatywnych emocjach i odczuciach, sama się na nie nakręcałam! Wręcz wzmagałam te uczucia.
    Kiedy zetknęłam się z buddyzmem, prawem przyciągania, itd. zrozumiałam pewne rzeczy i co sama sobie robiłam.
    Zamiast pisać o negatywnych emocjach, zaczęłam pisać o tych pozytywnych, o tym, za co jestem tego dnia wdzięczna, zaczęłam stosować afirmacje i zmieniłam totalnie 'styl’ mojego pamiętnika.
    Wyszło mi to na dobre.
    Nie chcę nikogo zniechęcać do tej metody, cieszy mnie, że komuś pomaga 🙂
    Ja jednak przekonałam się, że to nie dla mnie.

  41. Wiola pisze:

    Ja mam podobne odczucia jak Ola. Akurat nie o sobie pisze lecz bliskiej mi osobie, chorującej na depresje. 2minuty to byłoby dla niej za wiele, wybuchałaby płaczem, nakręcała sprężynę negatywnych myśli i powracała do nich jak bumerang.
    Znając siebie…. też by na mnie nie zadziałał pozytywnie. Jestem podatna na negatywy. 2 minuty opisywania przykrych doświadczeń, to 2 minuty smutku, żalu i bólu, który nie pozwoli potem spać i logicznie myśleć następnego dnia.
    Kazdy wie co na niego działa, ja jednak wolę pozytywy 😉 .

  42. Anonim pisze:

    Ponieważ nie wiem, czemu pamiętam traumy z dzieciństwa, chociaż nie chcę (np. z podstawówki zamykanie mnie przez kolegów z klasy w męskiej szatni przy sali gimnastycznej i tym samym doprowadzanie do płaczu, co tylko pogłębiało mój smutek a tym samym pewnie skłonność do łażenia za niegrzecznymi chłopcami, przyglądanie się im i jak nikogo nie było w łazience to rozrabianie tak jak oni (np, rzucanie mokrymi kulkami papieru do zamkniętego kibelka) a w efekcie końcowym całowanie ich zdjęć na fejsie – fuu, ale niestety nadal to robię) albo z którychś ferii jak nie było papieru w restauracji w łazience i wyciągałem go z kosza na śmieci a finalnie doprowadzenie na początku grudnia zeszłego roku do tego, że po wydaleniu kamyka nerkowego zwątpiłem w to, że jestem zdrowy i wtedy zaczęły się dziwne ruchy penisa w górę i w dół przy załatwianiu się (i trwają, dając mi w kość do tej pory), zdecydowałem się na hipnoterapię w gabinecie przy ul. Legendy (poprzez regresję, bo tych przyczyn pewnie było znacznie więcej przez obecne 20 lat życia a jest to najszybsza, najskuteczniejsza i w efekcie końcowym najtańsza forma terapii a psychoterapia zadaje mi za trudne pytania i trwała by w nieskończoność, podczas gdy mi zależy na jak najszybszym wyleczeniu z tego objawu i wielu rzeczy z przeszłości jak np. rozwodu rodziców, który bym ojcu wreszcie wybaczył albo zapomniał o przykrych wydarzeniach z okresu tych 20 lat prócz śmierci bliskich i innych niezbędnych sytuacji, żeby nie zapomnieć, że życie to nie tylko dobre chwile, ale też i te złe), ale niestety nie mogę się na nią zapisać, bo nie wiem, kiedy pandemia się skończy a przez to i kiedy mnie hipnoterapeuta przyjmie a ma 70 lat a niestety sesji przez Skype ani telefon nie prowadzi a do tego mama nie pozwala mi tam iść, więc zwróciłem się do ojca i stwierdziliśmy, że najpierw pójdziemy razem na pierwszą sesję i sprawdzi, czy nic mi się nie stanie (a ja czy wprowadzenie w stan regresji się w ogóle uda, bo jestem podatny na hipnozę wg wszelakich testów, ale na regresję chyba wcale nie muszę być) a potem będzie mi przelewał pieniądze na leczenie na konto i powinienem wtedy przepracować wszystkie problemy do końca wakacji. Oczywiście mógłbym sam płacić za leczenie przez Skype, ale nie wiem czy to jest skuteczne a poza tym stać mnie tylko na 3 sesje za 250 zł, czyli statystycznie na połowę terapii, tak więc – czy jest sens narażać się na gniew matki, która się nie zgodziła, a potem powiedziała, że jesteś dorosły, ale nie chce dawać środków na leczenie? O dziwo te ruchy pojawiły się jak wydaliłem kamyk nerkowy a 14.02 dowiedziałem się na USG, że mam kamienie żółciowe tak jakby mój dziwny umysł sam je stworzył, bo chciałem się przez te ruchy zabić nawet i nawet nic nie jadłem. Ale jest też możliwość, że one (te kamienie) były tam przez cały czas, tylko ja od bardzo dawna nie robiłem USG, co skończyło się kamicą nerkową (piłem 0,5 l wody na uczelni, ewentualnie w domu jakaś zupa, robiłem lekcje albo oglądałem filmiki czy TV i nawet nie zauważyłem, że mój mocz przez dłuższy czas był bursztynowy a nie jasnożółty). A hipnoterapia jest najszybsza i najskuteczniejsza. Mógłbym też oczywiście płacić 500 zł za sesję i wyrobić w 3 spotkania, ale na jedno by wyszło, bo 500*3=250*6.

    • Anonim pisze:

      Tylko czy podczas regresji można pomijać te mniej ciekawe momenty jak np. załatwianie potrzeb fizjologicznych czy oglądanie TV? Bo ja sam nie wiem, ale wg mnie można.

  43. Tomasz pisze:

    Możesz napisać coś więcej na temat tej wizualizacji „wodospad”? Jak to praktykować?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *